Matejki, Plac Farny, Sokoła Cieplińskiego (nawrotka), Lisa Kuli, Plac Śreniawitów, Hetmańska, Powstańców Warszawy (zapora), Podwisłocze, Most Zamkowy, Plac Śreniawitów, Lisa Kuli, Cieplińskiego, Sokoła, Plac Farny, Matejki, Rynek.
Jak napisano na rowery.rzeszow.pl "to nie wyścig kolarski, a powolny przejazd ulicami miasta manifestujący obecność rowerzystów w Rzeszowie". Tak było i tym razem.
Prognozy pogody na niedziele nie były zbyt optymistyczne więc jedyne co zaplanowalem to oglądanie GP Europy przed telewizorem. Po sukcesie Kubicy zaświeciło słoneczko i stwierdziłem że to jest czas na rowerek. Napełniłem bidon i w drogę.
Rzeszów - Malawa - Kraczkowa - Albigowa - Łańcut.
Chwila odpoczynku w zamkowym parku i szybki powrot do domu.
Łańcut - Palikówka - Strażów - Krasne - Rzeszów.
Nie obyło się bez małej kraksy z udziałem mojego kompana który próbując ominąć rodzinkę spacerującą całą szerokością ŚCIEŻKI ROWEROWEJ ostro hamując przed kobietą stojącą na chodniku przeleciał przez kierke. Generalnie wypad ok poza jednym incydentem.
Planowany juz wczesniej wyjazd na "Wilczą" wreszcie został zrealizowany, Wyjazd 8:40 i non stop pedałowanie przez 40 km. Ze względu na sprzyjające warunki do spozywania napojów energetyzujących (czyt. Tatra Pils) rowerki wróciły na samochodzie a my na walczyliśmy z przechyłami na tylnej kanapie :)
Tak w skrócie można opisać dzisiejszy wypad na rowerek. Standardem stało się już to, że zazwyczaj moim kompanem jest SIN, z którym to i tym razem wybraliśmy się dobrze nam znaną (przynajmniej w połowie) trasę. Zaczęliśmy jak zwykle na Zalesiu i udaliśmy się w stronę kładki w Budziwoju. Kilka kilometrów wzdłuż Wisłoka i wylataliśmy w "Laparyżu" z którego przez Grochowiczną dotarliśmy do Czudca. Tam zrodził się pomysł ogniska i dobrze wypieczonej kiełbaski. Zwiększyliśmy tępo i polnymi drogami a właściwie bezdrożami dotarliśmy do Lubeni a stamtąd asfaltową drogą obraliśmy kierunek Budziwój w którym to ponownie przeprawiliśmy się przez Wisłok i krajową 9 dotarliśmy do miejsca w którym to upiekliśmy od Babicy wyczekiwaną kiełbaskę. Chwila przerwy i w strugach deszczu pokonaliśmy ostatnie 6 km naszej wycieczki.
Po niemal miesięcznej przerwie urlopowej ponownie zasiadłem na rower w celu nadrobienia kilku kilometrów. Tym razem podobnie jak w lipcu postanowiłem odwiedzić Niechobrz górny i tak oto przez Budziwój, Lutoryż dotarliśmy do Niechobrza skąd czerwonym szlakiem udaliśmy się do Zwięczycy. Kolejnym etapem wycieczki były planty nad Wisłokiem. Chwila relaksu i powrót do domu
Założeniem dzisiejszego popołudnia było zrobienie do 50 km w większości w terenie. Wraz z dwoma kumplami wybraliśmy się z Zalesia w strone Budziwoja i mostu linowego na Wisłoku. Przeprawa na drugą stronę i cały czas w stronę Lutoryża. W lutoryżu po przejechaniu 3 KM asfaltem wpadliśmy w las którym kierowaliśmy się cały czas w stronę Niechobrza Górnego i tam tez na zajezdni autobusowej trafiliśmy na czerwony szlak rowerowy którym udaliśmy się w stronę Kielanówki. Poniżej zamieszczam kilka fotek z wypadu.